NIE MYŚLĄC O WŁASNEJ WYGODZIE!

Katolik a polityka. Czy mogę swoją bierność usprawiedliwiać tym, że polityka jest „brudna”? Sobór Watykański II określił brak zainteresowania ze strony chrześcijanina sprawami doczesnymi, a więc także politycznymi, że jest „zaniedbaniem swoich obowiązków wobec bliźniego, co więcej, wobec samego Boga i narażeniem na niebezpieczeństwo swego zbawienia wiecznego”. Takich osobników bardziej dosadnie określali starożytni grecy – idiotes. Powyższe powoduje, że od lat rządzi nami garstka cynicznych, zakłamanych i hałaśliwych ale dobrze zorganizowanych (partyjnie) cwaniaków. Dlatego Sobór kieruje słowa zachęty dla tych „którzy posiadają talent do działalności politycznej lub mogą się do niej nadać, aby się do niej sposobili i oddali się jej nie myśląc o własnej wygodzie lub zyskownym stanowisku”. Na pochwałę i szacunek zasługuje „praca tych, którzy dla posługi ludziom poświęcają swoje siły dobru państwa i podejmują się tego trudnego obowiązku”. Politycy mają wszak występować „przeciw uciskowi ze strony jednostki lub samowładztwu i nietolerancji partii politycznej, działając roztropnie i nienagannie pod względem moralnym” („w duchu szczerości z miłością i odwagą polityczną”). Czy takimi kryteriami kierują się ci, którzy zabiegają o to, by zasiadać w Radach, Sejmie, Senacie? Jeżeli tak, to dobrze. Ale znając życie…

Obserwujemy zjawisko startu młodych ludzi, np. do Rad miast czy powiatów. Oczywiście wg Konstytucji wolno – bo od 18-go roku życia może. Czy to jednak roztropne? Młodzi nie widzą tych zagrożeń które na nich czekają. Nie to, żeby się nie angażować, ale szkoda ich „zainteresowań” tracić w imię przyszłości. Dlaczego? Bo istnieje taka prawidłowość, że jak ktoś b wcześnie zaczyna karierę polityczną, to zwykle jej nie kończy! To pokazuje życie. W międzyczasie następuje jakiś syndrom „wypalenia”. I tu jest szkoda. Bo swoje zainteresowania powinien kultywować, a gdy dojdzie do „słusznego wieku politycznego” – dopiero wtedy zacząć działać wprowadzając w czyn swoją wiedzę. Często jednak możliwość diety jest głównym kryterium startu. A kto tak naprawdę liczy się w różnych gremiach z młodym politykiem? Brak doświadczenia życiowego eliminuje takich z różnych rozwiązań.

Drugą cechą takich osobników, jest często chorobliwa ambicja. Ja po studiach, „wygadany”, krzykliwy, bez szacunku do „wapniaków”, jestem najlepszym kandydatem na… nawet na burmistrza. I tu jest problem. Bo nikt rozsądny nie zgodzi się na coś takiego. Taki wybór wymaga naprawdę głębokiego namysłu.

Trzecią kwestią jest często problem wiary u młodych. Do polityki powinni iść ludzie o prawidłowo ukształtowanym sumieniu i prawidłowej postawie względem Boga. JPII powiedział, że „nie sposób zrozumieć drugiego człowieka – bez Boga”. Tu jest sedno. Działając na rzez danej społeczności – co będzie ciebie motywować? Bez tego przykazania miłości bliźniego (służba drugiemu), motywem będzie kasa i urządzenie się kosztem bliźnich. To przecież nie o to chodzi. Działalność polityczna powinna mieć na uwadze służbę, bez oglądania się na „ swoją wygodę lub zyskowne stanowisko”. Często młodym brakuje samokrytycyzmu. Bo kto startując na jakieś stanowisko zadaje sobie pytanie – a co z moją kompetencją? Powiedzenie – „lud pobożny władzę zdobędzie i jakoś to będzie”, jest drogą do nihilizmu. Młodym często brakuje taktyki i dyplomacji, co kłóci się z definicją polityki jako sztuki kompromisu. Stawianie problemu na „ostrzu noża”, jest zwykle porażką.

Jednak coś jest w tych młodych. To ich żywotność, spontaniczność i często brak hamulców. Te cechy nie muszą być złe. W tym przypadku salomonowym wyjściem jest zaangażowanie młodych ale pod okiem starszych czyli, aktywistyczny radykalizm młodego i konserwatywny pragmatyzm starszego pokolenia. Ulotki, zbieranie podpisów – to powinno być domeną młodych. Działając pod „ochroną” doświadczonych samorządowców, polityków, posłów, jest szansa, że uniknie się syndromu „wypalenia”. Kariera nie może być „wybuchowa”, ale stopniowa i roztropna. Działalność polityczna to także nie indywidualizm (młodzi!) ale – gra zespołowa, a o tym często się zapomina. To gra długodystansowa wymagająca namysłu na wiele lat na przód. Indywidualizm, to rozbijanie jednoczenia się danej społeczności (wokół wartości). Tyle uwag ogólnych. Rzecz dotyczy oczywiście ogółu, bo wyjątki pewnie są.

Adama cenię za to, że zdobył nagranie które wskazało w jaki sposób w Grajewie odbywają się każde wybory. To tylko potwierdziło moje wcześniejsze przypuszczenia. Cenię go za odwagę i bezkompromisowość.

Kłamstwo społeczne ma krótkie nogi. Powiem więcej, dopóki nasze miejscowe życie społeczno – polityczne będzie oparte na kłamstwie, dopóty Grajewo nie będzie się rozwijać. Już starożytny Arystoteles (Polityka) mówił: „Człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodniejszym i najdzikszym stworzeniem”. Trudno, jaki wybór takie skutki.

Czy jest alternatywa? Jest, np. przykład miasta Almolonga w Gwatemali, ale to już inna historia.

A.K. Szymczak

opublikowany na: grajewo24.pl

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.